Bailey
Powinienem być już przyzwyczajony do niefortunnych wypadków spotykających ludzi podczas naszych śledztw, ale czy to nie mogło poczekać pięciu minut? Byłem akurat trochę zajęty. Czy Simone naprawdę musiała zemdleć pod pokojem Logan, gdy ja byłem o włos od... Nieważne.
Logan dotarła do drzwi jako pierwsza, wyprzedzając mnie o pół kroku. Z zaciętością lwicy polującej na obiad dla swoich lwiątek odtrąciła mnie na bok, prawie wywalając mnie na szafkę przy drzwiach. Ledwo zdążyłem mrugnąć, a ona już szarpnęła za klamkę i wyśliznęła się na zewnątrz. To było całkiem seksowne.
Nie musiała długo czekać, aż do niej dołączę. Bo, co? Miałem niby siedzieć w jej pokoju i udawać, że nie interesuje mnie, co się dzieje? Nigdy nie udałoby mi się niczego w ten sposób załatwić.
– O kur...czaczki – powstrzymałem się od przekleństwa w ostatniej chwili, jednocześnie mimowolnie się krzywiąc i zakrywając usta dłonią. – To tylko ja, czy ludzie padają tu jak muchy?
Nie potrafiłem odwrócić wzroku od marmurowej posadzki i bezwładnego ciała Simone leżącego pod ścianą. Ogarnąłem wzrokiem jej ciało, szukając jakichś obrażeń, śladów krwi; czegokolwiek, czego nie powinno tam być. Tym razem mogliśmy odetchnąć z ulgą – wyglądało na to, że nic poważnego się nie stało.
To, co stało się później pamiętam jak przez mgłę. Zapanowały nad nami instynkty, a myślenie zeszło na boczny tor. Objąłem ciało Simone ramionami i podniosłem ją z podłogi najostrożniej jak potrafiłem. Logan ruszyła przede mną, wskazując mi najkrótszą drogę do gabinetu pielęgniarki.
Co chwila ktoś próbował nas zatrzymać, zadając nam pytania w stylu: “Co się stało?” albo “Poważnie? Kolejna?” Nie mieliśmy czasu, by zatrzymać się i na nie odpowiedzieć. Czy nie widzieli, że nam się spieszyło? Co, mieliśmy stanąć na środku korytarza i z nimi pogawędzić, kiedy dziewczyna w moich ramionach potrzebuje opieki medycznej?
Całe szczęście gabinet znajdował się tylko piętro niżej. Udało nam się tam dotrzeć w ciągu kilku minut, które i tak dłużyły się niemiłosiernie, gdy musieliśmy slalomem przechodzić między nastolatkami, według których słowa “Zróbcie przejście” znaczyły “Stop! Patrzcie! Nowy temat plotek!”
Pielęgniarka dyżurująca była akurat w trakcie jedzenia jabłka, które, jak tylko nas zobaczyła, wylądowało na podłodze. Pewnie wciąż nadawało się do jedzenia – podłogi Akademii zapewne były myte co pięć minut, by nigdy nie przestawały błyszczeć i nie było na nich ani okruszka.
– Kolejne przedawkowanie? – zapytała nas bez zbędnych ceregieli, podbiegając do nas i ignorując leżące na podłodze resztki jabłka.
Obcasy białych butów kobiety cicho zastukały, gdy się do nas zbliżała. Jeśli zaskoczyło ją nasza wizyta, to szybko wyzbyła się całego szoku, zmieniając nastrój na pełny profesjonalizm. Wskazała mi łóżko, na które posłusznie położyłem dziewczynę, uważając przy tym, by zrobić to delikatnie. Nie chciałem jej przecież jeszcze bardziej uszkodzić.
– Teraz ja się nią zajmę. Jesteście przyjaciółmi? – zapytała sucho kobieta, ale nie zaczekała na naszą odpowiedź. – Wróćcie tu za godzinę. Powinnam być w stanie powiedzieć wam coś o jej stanie do tego czasu.
Ava chciała rzucić wszystko i pobiec do gabinetu pielęgniarki, jak tylko jej powiedziałam, że Simone straciła przytomność i tam wylądowała. Po kilku minutach trzymania jej za barki i tłumaczenia, że i tak jeszcze nie zostanie tam wpuszczona i niczego nie dowie, wreszcie do niej dotarło.
Przez filmik, o którym jeszcze niedawno mówiła cała Akademia, dziewczyny się od siebie oddaliły. Z całej grupki, Simone spędzała najwięcej czasu z Avą. Domyśliłam się, że Ava pewnie będzie chciała wiedzieć, co z jej (może-już-nie)przyjaciółką.
Cała się trzęsła i gdybym nie siedziała obok niej, już byłaby w połowie drogi do Simone.
– Wszystko będzie z nią w porządku, prawda? Z dzieckiem też? – spytała jednym tchem.
Czekaj, co? Nic nie wiedziałam o żadnym dziecku.
– Z jakim dzieckiem?
Ava się skrzywiła, dopiero teraz uświadamiając sobie, że powiedziała coś, czego nie powinna. Chociaż ja cieszę się, że to zrobiła.
– Ale ze mnie kretynka... Myślałam, że wiesz.
– Simone jest w ciąży?
Skinęła głową.
– Z Trentem?
Kolejne skinięcie.
Wydarzenia zaczynały układać się w logiczną całość. Simone niepijąca na imprezach. Simone wymiotująca podczas jednej z nich, ale przede wszystkim Simone wkurzona na Trenta za zostawienie jej. Czy była na tyle wkurzona, żeby go zabić za to, że nie chciał wziąć odpowiedzialności za dziecko?
– Logan... Musisz zrozumieć, że Simone była załamana, kiedy umarł. Trent był chujem, to prawda, ale miała nadzieję, że jeszcze się pogodzą.
– A potem przedawkował – dokończyłam za nią. Sama nie potrafiła jeszcze tego zrobić, te słowa wciąż niosły ze sobą zbyt wiele bólu. – Naprawdę mi przykro. Nie wyobrażam sobie, przez co musi teraz przechodzić Simone. To dziecko – zaczęłam powoli, szukając odpowiednich słów. – Czy nie chciała go...?
Skrzyżowała ręce w powietrzu.
– Nie, nie, nie. Simone nie jest taka, chce je mieć. Warunki są dalekie od idealnych, ale ma nas. Ma przyjaciół – Podkreśliła ostatnie słowo, patrząc mi w oczy. W “nas” uwzględniała też mnie. – Nie planowała zostawać z Trentem, nic z tych rzeczy. Miała urodzić dziecko i brać od niego pieniądze na jego wychowanie.
– Jej rodzina jej nie wesprze – domyśliłam się, na co ona potaknęła. – A teraz nie ma co liczyć na Trenta. Zostaliśmy jej tylko my.
Ava zawsze była tą, która stała przy boku Simone. Wspierała ją w ciężkich chwilach. Nie powiedziała o niej złego słowa nawet, kiedy wszyscy zaczęli podejrzewać, że zamordowała swojego eks. Jak prawdziwa przyjaciółka nie pozwoliła niczemu ich rozdzielić. I wyglądało na to, że w przyszłości wciąż będzie robiła to samo – jako dobra ciocia, chętna, by dokopać każdemu, kto powie złe słowo o jej bliskich.
– Mam tylko nadzieję, że wszystko będzie z nimi w porządku – powiedziałam na koniec, myśląc o Simone i jej dziecku, ale także innych niewinnych uczniach Akademii.
Pielęgniarka z ulgą przekazała nam, że z Simone było wszystko w porządku. Na szczęście okazało się, że tylko gorzej się poczuła i straciła przytomność. Jeśli stracilibyśmy kolejną osobę... Nie mogę na to pozwolić. To już za wiele niepowodzeń podczas jednej akcji. Koniec z tym.
Obsesyjnie krążyłem myślami wokół głównych podejrzanych. Co o nich wiedzieliśmy? Kto miał powód, żeby zabić innych? A może to był jeden wielki pieprzony przypadek i szukanie schematu prowadzi do nikąd?
Skup się. Dwa słowa, które musiałem sobie powtarzać za każdym razem, gdy za bardzo zbaczałem z tematu, co zdarzało się częściej, niż chciałbym przyznać. Logan stanowi ciekawy temat do myślenia, okej?
Po kolei:
1. Wilhelm. Chciałem, żeby to on był odpowiedzialny za cały ten bałagan, ale nieeee. To musiało być bardziej skomplikowane. Will robił jedynie za przemytnika dla nieznanej mu osoby, której podpadł, a teraz chciał współpracować przy złapaniu i tej osoby, i naszej Złotej Rybki. Mieliśmy chociaż tę jedną wygraną.
2. Ella. Dziewczyna, która zdawała się być, cóż, nieważna. Zupełnie nieistotna dla sprawy. Oczywiście, że musiała być dilerką. Dlaczego jeszcze byłem zaskoczony? Miałem nadzieję, że Willowi uda się ją przekonać, żeby zeznawała przeciwko temu, kogo poszukujemy. Może i nie wiedzieli dla kogo pracują, oboje mogli się uratować sytuacjami, w jakich zostali postawieni.
3. Simone. Im więcej o niej wiedziałem, tym mniej ją podejrzewałem. Mogła chcieć zabić Trenta, ale po co? A reszta? Chodziła na zajęcia, które sytuowały ją wysoko na liście podejrzanych. Wiedzieliśmy, że osoba, której szukamy wie, co robi, lecz przecież nie musiała się tego nauczyć tutaj.
4. Henke. Był w podobnej sytuacji, co Simone, a przy okazji wyglądał na podejrzanego jak cholera. Zupełnie, jakby stylizował się na aspirującego kryminalistę. Czy chciałem, żeby to był on? Nie. Czy chciałem, żeby to był on, żeby zamknąć tę sprawę? Jak najbardziej. Ale coś tu nie grało.
5. Praveen. Nie mógł być osobą, której szukamy, skoro większość naszego pobytu tutaj spędził w szpitalu jako jedna z ofiar. Niemniej jednak, to jego rodzina odpowiadała za szkolny monitoring, a on sam miał dostęp do nagrań.
6. Beau. Jego również ktoś próbował załatwić, ale udało nam się na czas go uratować. Chłopak był ofiarą, ALE też ciągle kręcił się wokół Logan. Nie mogłem go za to winić, bo Logan. Robiłbym to samo na jego miejscu. Skup się. Beau wiedział dużo o ludziach, mógł być pomocny. Dobrze było mieć go po swojej stronie. Czy ktoś chciał go zabić, bo wiedział za dużo? To prawdopodobne.
7. Theresa Wilson. Kobieta, ucząca nauk politycznych i mająca zatargi z niesławnym Davidem Michaelsonem. Jej robotą było umożliwianie Willowi wyjścia z Akademii, kiedy tylko chciał, pod pretekstem bycia jej asystentem.
Oczywiście, mogłem uwzględnić na liście jeszcze Pris, Dre i Avę, ale szczerze wątpiłem, że którekolwiek z nich było w to zamieszane. Nie mieli żadnych powiązań i w większości przypadków mieli wiarygodne alibi.
– Wiesz, jak idiotycznie wyglądasz, kiedy tak gapisz się w jeden punkt przez pięć minut? – zapytał siedzący obok mnie Henke bez cienia uśmiechu. Stary, ponury Henke.
Byliśmy w Klubie Kreatywności. Ja trzymałem w dłoniach aparat z otwartym zdjęciem jakiegoś kolorowego muralu w Hiszpanii, które mój brat zrobił któregoś lata. Henke z kolei kończył już swoją drewnianą rzeźbę, nad którą pracował odkąd tylko przybyliśmy z Logan do Akademii. Teraz wystarczyło jedynie na sekundę zerknąć na rzeźbę, by wiedzieć, że przedstawia ona Andreasa. Nagiego.
– Masz zamiar mu to dać? – zapytałem, wskazując na kawałek drewna. – Przy okazji, masz talent, koleś.
– Nie nazywaj mnie tak. I, tak, dam mu to. Właściwie to... Ugh. Nie przejdzie mi to przez gardło. – Zamilkł na dłuższą chwilę, prowadząc ze sobą wewnętrzną walkę. Kilka razy próbował zacząć zdanie, a każde kolejne było bardziej przepełnione agresją od poprzedniego. Wziął głęboki oddech i odłożył figurkę na bok, na miękką poduszkę. – Za kilka dni do ciebie przyjdę i coś ci pokażę, a ty nikomu o tym nie powiesz.
– Mam tyle pytań.
Logan dotarła do drzwi jako pierwsza, wyprzedzając mnie o pół kroku. Z zaciętością lwicy polującej na obiad dla swoich lwiątek odtrąciła mnie na bok, prawie wywalając mnie na szafkę przy drzwiach. Ledwo zdążyłem mrugnąć, a ona już szarpnęła za klamkę i wyśliznęła się na zewnątrz. To było całkiem seksowne.
Nie musiała długo czekać, aż do niej dołączę. Bo, co? Miałem niby siedzieć w jej pokoju i udawać, że nie interesuje mnie, co się dzieje? Nigdy nie udałoby mi się niczego w ten sposób załatwić.
– O kur...czaczki – powstrzymałem się od przekleństwa w ostatniej chwili, jednocześnie mimowolnie się krzywiąc i zakrywając usta dłonią. – To tylko ja, czy ludzie padają tu jak muchy?
Nie potrafiłem odwrócić wzroku od marmurowej posadzki i bezwładnego ciała Simone leżącego pod ścianą. Ogarnąłem wzrokiem jej ciało, szukając jakichś obrażeń, śladów krwi; czegokolwiek, czego nie powinno tam być. Tym razem mogliśmy odetchnąć z ulgą – wyglądało na to, że nic poważnego się nie stało.
To, co stało się później pamiętam jak przez mgłę. Zapanowały nad nami instynkty, a myślenie zeszło na boczny tor. Objąłem ciało Simone ramionami i podniosłem ją z podłogi najostrożniej jak potrafiłem. Logan ruszyła przede mną, wskazując mi najkrótszą drogę do gabinetu pielęgniarki.
Co chwila ktoś próbował nas zatrzymać, zadając nam pytania w stylu: “Co się stało?” albo “Poważnie? Kolejna?” Nie mieliśmy czasu, by zatrzymać się i na nie odpowiedzieć. Czy nie widzieli, że nam się spieszyło? Co, mieliśmy stanąć na środku korytarza i z nimi pogawędzić, kiedy dziewczyna w moich ramionach potrzebuje opieki medycznej?
Całe szczęście gabinet znajdował się tylko piętro niżej. Udało nam się tam dotrzeć w ciągu kilku minut, które i tak dłużyły się niemiłosiernie, gdy musieliśmy slalomem przechodzić między nastolatkami, według których słowa “Zróbcie przejście” znaczyły “Stop! Patrzcie! Nowy temat plotek!”
Pielęgniarka dyżurująca była akurat w trakcie jedzenia jabłka, które, jak tylko nas zobaczyła, wylądowało na podłodze. Pewnie wciąż nadawało się do jedzenia – podłogi Akademii zapewne były myte co pięć minut, by nigdy nie przestawały błyszczeć i nie było na nich ani okruszka.
– Kolejne przedawkowanie? – zapytała nas bez zbędnych ceregieli, podbiegając do nas i ignorując leżące na podłodze resztki jabłka.
Obcasy białych butów kobiety cicho zastukały, gdy się do nas zbliżała. Jeśli zaskoczyło ją nasza wizyta, to szybko wyzbyła się całego szoku, zmieniając nastrój na pełny profesjonalizm. Wskazała mi łóżko, na które posłusznie położyłem dziewczynę, uważając przy tym, by zrobić to delikatnie. Nie chciałem jej przecież jeszcze bardziej uszkodzić.
– Teraz ja się nią zajmę. Jesteście przyjaciółmi? – zapytała sucho kobieta, ale nie zaczekała na naszą odpowiedź. – Wróćcie tu za godzinę. Powinnam być w stanie powiedzieć wam coś o jej stanie do tego czasu.
Logan
Ava chciała rzucić wszystko i pobiec do gabinetu pielęgniarki, jak tylko jej powiedziałam, że Simone straciła przytomność i tam wylądowała. Po kilku minutach trzymania jej za barki i tłumaczenia, że i tak jeszcze nie zostanie tam wpuszczona i niczego nie dowie, wreszcie do niej dotarło.
Przez filmik, o którym jeszcze niedawno mówiła cała Akademia, dziewczyny się od siebie oddaliły. Z całej grupki, Simone spędzała najwięcej czasu z Avą. Domyśliłam się, że Ava pewnie będzie chciała wiedzieć, co z jej (może-już-nie)przyjaciółką.
Cała się trzęsła i gdybym nie siedziała obok niej, już byłaby w połowie drogi do Simone.
– Wszystko będzie z nią w porządku, prawda? Z dzieckiem też? – spytała jednym tchem.
Czekaj, co? Nic nie wiedziałam o żadnym dziecku.
– Z jakim dzieckiem?
Ava się skrzywiła, dopiero teraz uświadamiając sobie, że powiedziała coś, czego nie powinna. Chociaż ja cieszę się, że to zrobiła.
– Ale ze mnie kretynka... Myślałam, że wiesz.
– Simone jest w ciąży?
Skinęła głową.
– Z Trentem?
Kolejne skinięcie.
Wydarzenia zaczynały układać się w logiczną całość. Simone niepijąca na imprezach. Simone wymiotująca podczas jednej z nich, ale przede wszystkim Simone wkurzona na Trenta za zostawienie jej. Czy była na tyle wkurzona, żeby go zabić za to, że nie chciał wziąć odpowiedzialności za dziecko?
– Logan... Musisz zrozumieć, że Simone była załamana, kiedy umarł. Trent był chujem, to prawda, ale miała nadzieję, że jeszcze się pogodzą.
– A potem przedawkował – dokończyłam za nią. Sama nie potrafiła jeszcze tego zrobić, te słowa wciąż niosły ze sobą zbyt wiele bólu. – Naprawdę mi przykro. Nie wyobrażam sobie, przez co musi teraz przechodzić Simone. To dziecko – zaczęłam powoli, szukając odpowiednich słów. – Czy nie chciała go...?
Skrzyżowała ręce w powietrzu.
– Nie, nie, nie. Simone nie jest taka, chce je mieć. Warunki są dalekie od idealnych, ale ma nas. Ma przyjaciół – Podkreśliła ostatnie słowo, patrząc mi w oczy. W “nas” uwzględniała też mnie. – Nie planowała zostawać z Trentem, nic z tych rzeczy. Miała urodzić dziecko i brać od niego pieniądze na jego wychowanie.
– Jej rodzina jej nie wesprze – domyśliłam się, na co ona potaknęła. – A teraz nie ma co liczyć na Trenta. Zostaliśmy jej tylko my.
Ava zawsze była tą, która stała przy boku Simone. Wspierała ją w ciężkich chwilach. Nie powiedziała o niej złego słowa nawet, kiedy wszyscy zaczęli podejrzewać, że zamordowała swojego eks. Jak prawdziwa przyjaciółka nie pozwoliła niczemu ich rozdzielić. I wyglądało na to, że w przyszłości wciąż będzie robiła to samo – jako dobra ciocia, chętna, by dokopać każdemu, kto powie złe słowo o jej bliskich.
– Mam tylko nadzieję, że wszystko będzie z nimi w porządku – powiedziałam na koniec, myśląc o Simone i jej dziecku, ale także innych niewinnych uczniach Akademii.
Bailey
Pielęgniarka z ulgą przekazała nam, że z Simone było wszystko w porządku. Na szczęście okazało się, że tylko gorzej się poczuła i straciła przytomność. Jeśli stracilibyśmy kolejną osobę... Nie mogę na to pozwolić. To już za wiele niepowodzeń podczas jednej akcji. Koniec z tym.
Obsesyjnie krążyłem myślami wokół głównych podejrzanych. Co o nich wiedzieliśmy? Kto miał powód, żeby zabić innych? A może to był jeden wielki pieprzony przypadek i szukanie schematu prowadzi do nikąd?
Skup się. Dwa słowa, które musiałem sobie powtarzać za każdym razem, gdy za bardzo zbaczałem z tematu, co zdarzało się częściej, niż chciałbym przyznać. Logan stanowi ciekawy temat do myślenia, okej?
Po kolei:
1. Wilhelm. Chciałem, żeby to on był odpowiedzialny za cały ten bałagan, ale nieeee. To musiało być bardziej skomplikowane. Will robił jedynie za przemytnika dla nieznanej mu osoby, której podpadł, a teraz chciał współpracować przy złapaniu i tej osoby, i naszej Złotej Rybki. Mieliśmy chociaż tę jedną wygraną.
2. Ella. Dziewczyna, która zdawała się być, cóż, nieważna. Zupełnie nieistotna dla sprawy. Oczywiście, że musiała być dilerką. Dlaczego jeszcze byłem zaskoczony? Miałem nadzieję, że Willowi uda się ją przekonać, żeby zeznawała przeciwko temu, kogo poszukujemy. Może i nie wiedzieli dla kogo pracują, oboje mogli się uratować sytuacjami, w jakich zostali postawieni.
3. Simone. Im więcej o niej wiedziałem, tym mniej ją podejrzewałem. Mogła chcieć zabić Trenta, ale po co? A reszta? Chodziła na zajęcia, które sytuowały ją wysoko na liście podejrzanych. Wiedzieliśmy, że osoba, której szukamy wie, co robi, lecz przecież nie musiała się tego nauczyć tutaj.
4. Henke. Był w podobnej sytuacji, co Simone, a przy okazji wyglądał na podejrzanego jak cholera. Zupełnie, jakby stylizował się na aspirującego kryminalistę. Czy chciałem, żeby to był on? Nie. Czy chciałem, żeby to był on, żeby zamknąć tę sprawę? Jak najbardziej. Ale coś tu nie grało.
5. Praveen. Nie mógł być osobą, której szukamy, skoro większość naszego pobytu tutaj spędził w szpitalu jako jedna z ofiar. Niemniej jednak, to jego rodzina odpowiadała za szkolny monitoring, a on sam miał dostęp do nagrań.
6. Beau. Jego również ktoś próbował załatwić, ale udało nam się na czas go uratować. Chłopak był ofiarą, ALE też ciągle kręcił się wokół Logan. Nie mogłem go za to winić, bo Logan. Robiłbym to samo na jego miejscu. Skup się. Beau wiedział dużo o ludziach, mógł być pomocny. Dobrze było mieć go po swojej stronie. Czy ktoś chciał go zabić, bo wiedział za dużo? To prawdopodobne.
7. Theresa Wilson. Kobieta, ucząca nauk politycznych i mająca zatargi z niesławnym Davidem Michaelsonem. Jej robotą było umożliwianie Willowi wyjścia z Akademii, kiedy tylko chciał, pod pretekstem bycia jej asystentem.
Oczywiście, mogłem uwzględnić na liście jeszcze Pris, Dre i Avę, ale szczerze wątpiłem, że którekolwiek z nich było w to zamieszane. Nie mieli żadnych powiązań i w większości przypadków mieli wiarygodne alibi.
– Wiesz, jak idiotycznie wyglądasz, kiedy tak gapisz się w jeden punkt przez pięć minut? – zapytał siedzący obok mnie Henke bez cienia uśmiechu. Stary, ponury Henke.
Byliśmy w Klubie Kreatywności. Ja trzymałem w dłoniach aparat z otwartym zdjęciem jakiegoś kolorowego muralu w Hiszpanii, które mój brat zrobił któregoś lata. Henke z kolei kończył już swoją drewnianą rzeźbę, nad którą pracował odkąd tylko przybyliśmy z Logan do Akademii. Teraz wystarczyło jedynie na sekundę zerknąć na rzeźbę, by wiedzieć, że przedstawia ona Andreasa. Nagiego.
– Masz zamiar mu to dać? – zapytałem, wskazując na kawałek drewna. – Przy okazji, masz talent, koleś.
– Nie nazywaj mnie tak. I, tak, dam mu to. Właściwie to... Ugh. Nie przejdzie mi to przez gardło. – Zamilkł na dłuższą chwilę, prowadząc ze sobą wewnętrzną walkę. Kilka razy próbował zacząć zdanie, a każde kolejne było bardziej przepełnione agresją od poprzedniego. Wziął głęboki oddech i odłożył figurkę na bok, na miękką poduszkę. – Za kilka dni do ciebie przyjdę i coś ci pokażę, a ty nikomu o tym nie powiesz.
– Mam tyle pytań.
idk czemu zepsuły się akapity ale za bardzo mnie to nie obchodzi żeby cokolwiek z tym zrobić
mojego ulubionego dziecka fizycznie w tym nie ma (sad!), ale przynajmniej jest wspomniane jego imię, zawsze coś
Bailey: wyszła od razu po tym jak prawie mnie pocałowała, SEKSOWNE
OdpowiedzUsuńnookej
Bailey: gburowaty gościu mówi że za kilka dni przyjdzie do mnie i coś mi pokaże i mam nikomu o tym nie mówić SUPER
nodobra
Jak on jeszcze żyje
To długa lista podejrzanych, ale przynajmniej przypomniała mi imiona większości postaci, to sukces xD
Pielęgniarka w Akademii pewnie widziała tyle umierających ludzi, ile pielęgniarka w hogwarcie umierającego Pottera. Za dużo.
Weny!!
okej może spoiler ale to przy scenie kiedy wreszcie do niego przychodzi jest mój wstęp do słabego porno
Usuńjak pisałam tę listę to byłam jak: czemu ja to sobie zrobiłam, czemu ich tyle jest, jak to się stało
już zdążyła się przyzwyczaić i teraz to tylko 'eh, znowu?' lol
też bym ci życzyła weny ale no wydaje się martwa