03 stycznia 2020

Chyba nie możemy być przyjaciółmi

Logan

Pogoda w dniu balu jesiennego wpasowywała się w klimat tego dnia – od samego rana padało, a wokół Akademii unosiła się gęsta mgła, przez którą ledwo dało się cokolwiek zobaczyć. Jeśli nic nie zmieni się w ciągu najbliższych kilku godzin, Michaelson i spółka będą mieli z lasu znacznie lepszą kryjówkę, niż zakładaliśmy.
Jako że była niedziela i bal miał trwać do drugiej w nocy, zajęcia następnego dnia zostały odwołane. Przy odrobinie szczęścia, nie zrobi nam to różnicy i uda nam się wtedy triumfalnie wynieść się z Akademii.
Bailey wciąż nie mógł dodzwonić się do szefa. Ja nawet nie próbowałam. Jeśli jakimś dziwnym trafem by odebrał, to i tak wolałby rozmawiać z Bailim. Ich relacja nie ma dla mnie żadnego sensu, ale staram się ją szanować i wykorzystywać, kiedy wydaje się przydatna.
– Turner i Starret! Jeszcze raz, od początku – krzyknął na mnie i Andreasa pan Perry, wytrącając mnie z zamyślenia.
Ze sceny schodzili właśnie Bailey i Pris. Właśnie skończyli ostatnią próbę swojego duetu na bal i mogli już wychodzić. Występowaliśmy zaraz po nich, więc, jeśli nic się nie zepsuje, szybko do nich dołączymy. Dziewczyna przybiła mi piątkę, natomiast Bailey jedynie szczerzył się głupkowato. Robił to przez większość czasu.
– Idziesz? – zapytał Dre, wskazując otwartą dłonią na scenę.
Spojrzałam ostatni raz na Bailiego, któremu zostało już jedynie kilka kroków do wyjścia, po czym skupiłam swoją uwagę na Dre i naszym występnie. Padło wiele propozycji, zanim zdecydowaliśmy się na Don’t go breaking my heart. Zrobiliśmy to po części, by sprawdzić, czy zostanie zaakceptowana przez Perry’ego. Po piosence Bailiego i Pris nasza brzmiała sto razy bardziej komicznie, niż zwykle.
Zostało nam zaledwie kilka godzin do balu, a mieliśmy jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, ale to nie był moment na martwienie się tym. Stanęliśmy na środku sceny. Czekając, aż facet od fortepianu zacznie grać, chłopak pochylił się w moją stronę, ciągle jednak zachowując bezpieczny dystans, i zapytał:
– Idziesz na bal z Beau?
Powiedziałam o tym jedynie Pris i Avie. Wiedział też Beau. Oczywiście, że Beau mu powiedział. Chłopak nie potrafił utrzymać języka za zębami i gdyby tylko mógł, ogłosiłby to całemu światu.  
– Mówił ci?
– Coś wspominał – powiedział i niemal niezauważalnie zerknął w bok.
Mimowolnie podążyłam wzrokiem w tamto miejsce, ale wisiała tam jedynie ozdobna kotara, za którą kryła się ściana.
– Dopiero co wrócił ze szpitala, bądź z nim delikatna.
Delikatna, jasne, jeszcze czego. W moim zawodzie to słowo nie ma prawa bytu.
– Oby szybko znaleźli odpowiedzialnego za to – szepnęłam na tyle głośno, by tylko on mnie usłyszał. Obyśmy szybko znaleźli tę osobę.
– Jak tylko się dowiem, kim jest, załatwię go – odparł bez zastanowienia. Nie stanowiło dla mnie wątpliwości, że mówił jak najbardziej poważnie.
Pokiwałam głową, zakodowując sobie w głowie, że mam do tego nie dopuścić.
Nadszedł wreszcie czas na naszą piosenkę.

Bailey

Cały dzień został przez nas szczegółowo zaplanowany – od obudzenia się do aresztowania Michaelsona i reszty zamieszanych. Jak na razie całkiem nieźle trzymaliśmy się tego planu.
Wielkimi krokami zbliżała się godzina balu. Udało mi się załatwić i poprawnie założyć cholernie drogi bordowy garnitur ze złotymi zdobieniami. Pewnie, że mógłbym pójść w zwyczajnym czarnym, ale pewnie kazaliby mi zawrócić przy wejściu. Traktowali swoje bale poważniej niż Met Galę. Gdyby ktoś na bal założył coś niewystarczająco ekstrawaganckiego, nie zostałby wpuszczony do środka. I to się szanuje.
Logan miała pójść na bal z Beau, nikt nie jest zaskoczony. Spędzą sobie wieczór razem, będą razem tańczyć i rozmawiać, a potem ja i Logan pójdziemy łapać kryminalistów. Najbardziej z tego wszystkiego irytowało mnie to, że nie potrafiłem być zły na Beau – jak mógłbym być? I przez co? Bo podoba mu się dziewczyna, która mi też się podoba, ale i tak nie będzie mógł z nią być, bo prawdopodobnie wraca jutro ze mną do Londynu? Brzmi jak słaby powód
Będzie dobrze, powtarzałem sobie w myślach, oglądając swoje odbicie w lustrze w kącie pokoju. Cholera, wyglądałem dobrze. To się nazywał hiszpański blask. Kusiło mnie, by dopełnić ten gorący strój złotym kolczykiem, ale wolałem nie ryzykować. Powodzenie planu wymagało ode mnie znalezienia się w środku.
Zastanawiałem się, czy nie ukryć gdzieś w marynarce odznaki NCA, by móc ją wyciągnąć, kiedy zetrę się z Michaelsonem. Już to sobie wyobrażałem: oni rozmawiają w lesie, nagle zza drzew wyłaniam się ja, w jednej ręce trzymam broń, a drugą wyciągam odznakę i krzyczę: “NCA, stać!”. Ale nie taki mieliśmy plan.
Krzyczałem wewnętrznie, kiedy opuszczałem pokój. TO SIĘ DZIEJE, TO JUŻ DZISIAJ, BAL, ARESZT, MICHAELSON, DZISIAJ. Chciałem wierzyć, że wszystko teraz pójdzie z górki i bez większych kłopotów zamkniemy dzisiaj sprawę. Naprawdę chciałem. Wiedziałem jednak, że sprawy lubią się komplikować i nie mogę być nazbyt pewny siebie, bo jeszcze się sparzę.
Wziąłem głęboki oddech, by zapanować nad nerwami i ruszyłem przed siebie, kierując się do sali bankietowej. Akademię było stać na wynajęcie sali na bal i przeniesienie wszystkich uczniów tam, ale po co, kiedy mają pieprzoną salę bankietową?
Zdążyłem zrobić zaledwie trzy kroki, gdy usłyszałem za sobą damski głos:
– Idziesz z nami.
Powoli odwróciłem się na pięcie. Powinienem unieść ręce i paść na kolana? Krzyknąć, że nie jestem uzbrojony i się poddaję.
Kilka metrów dalej stały Ava i Simone. Jedna wyglądała niebezpieczniej od drugiej, a ja nie wiedziałem, co mnie czeka.

Logan

Beau wyglądałby dobrze nawet, gdyby miał na sobie worek po ziemniakach. Powinnam zaproponować członkom KEZ-u worki po ziemniakach jako oficjalne stroje klubu, bez wątpienia by im się spodobały. Wracając do Beau, on nie był w stanie źle wyglądać, naprawdę.
Stał przede mną z tymi idealnie ułożonymi do tyłu włosami – każdy kosmyk był w odpowiednim miejscu, oprócz jednego, który opadał mu na czoło, kontrastując z jego bladą skórą. Pris musiała powiedzieć mu o kolorze mojej sukienki, bo na jego białej marynarce roiło się od jasnofioletowych obrysów fiołków, a spodnie całe były fioletowe. To nie powinno na nikim wyglądać dobrze, a jednak. Jeśli chciał upewnić wszystkich, że byliśmy na balu razem, to zrobił to bezbłędnie. Czułam na sobie wzrok wielu osób, które chętnie zajęłyby moje miejsce.
– Gdzie Bailey? – zapytał, pocierając dłonią o brodę. – Czy on nie ma za chwilę wchodzić na scenę?
Jakby w odpowiedzi na jego pytanie, obficie zdobione drewniane drzwi sali szeroko się otwarły i stanął w nich Bailey. Albo cała sala zamilkła w odpowiedzi, albo to po prostu ja wyciszyłam ze swojej świadomości każdy dźwięk, skupiając się tylko na Bailim. Emanowała od niego energia króla świata, brakowało jedynie korony na jego głowie, która idealnie wpasowałaby się w jego strój.
To był jeden z tych momentów, w których przypominałam sobie, jak przystojny był Bailey. Może nie miał wyglądu disnejowskiego księcia jak Beau, ale spisałby się w roli przyjaciela z dzieciństwa, który po latach okazuje się być dobrą partią. Garnitur uwydatniał jego szerokie ramiona i, cóż, lata spędzone na codziennych ćwiczeniach nie poszły mu na marne.
– O cholera – szepnął Beau, a ja musiałam się z nim zgodzić. O cholera. – Przebił mnie.
Miał rację. Obaj wyglądali jak milion dolarów, ale to Bailey wygrał tę bitwę. On i dwie dziewczyny, trzymające się go pod ramię. Obie miały na sobie długie złote suknie i cała trójka idealnie się ze sobą zgrywała. Od dawna to planowali? Jak mógł mi nic nie powiedzieć?
Simone i Ava (co robiły tu razem?) powiedziały mu coś na ucho, na co on się uśmiechnął i zerknął w moją stronę. Dziewczyny chwyciły się za ręce i Simone wskazała dłonią długi stół z jedzeniem, na którym co chwilę pojawiało się coś nowego. Pewnie mówiły mu, że pójdą coś zjeść. Ava klepnęła tyłek Bailiego, a on ze śmiechem ruszył w moim kierunku.
– Jak to możliwe, że wyglądasz tak dobrze? – zapytał go bez słowa przywitania Beau, przypominając mi o swojej obecności.
– Kiedy jest głosowanie na króla i królową balu, jestem gotów wygrać – odpowiedział mu wymijająco Bailey.
Beau zmarszczył nos i wykrzywił usta w grymasie.  
– Jesteśmy w poważnej Akademii, a nie w jakimś absurdalnym serialu CW.
Bailey tylko machnął na niego ręką. Spojrzał na złoty (oczywiście) zegarek na swoim nadgarstku.
– Ach, przyszedłem za późno, nie zdążymy pogadać przed naszymi występami. – Brzmiał na szczerze zawiedzionego.
– Jeśli cię to pocieszy, to przynajmniej zrobiłeś niezłe wejście.
– Powodzenia – dodałam. – Ale nie staraj się za mocno, chcę po tobie zatriumfować.
Zaśmiał się i powoli oddalił się w kierunku sceny z dłońmi schowanymi w kieszeniach.
Scena położona była naprzeciw głównego wejścia do sali bankietowej. Już czekał na niej zespół złożony z najbardziej uzdolnionych muzyków w Akademii, grali jakąś powolną melodię, do której kilka par kołysało się na parkiecie.  
– Może pójdziemy do stolika? – zaproponował Beau, podczas gdy Bailey i Pris zaczęli przygotowywać się do swojego występu.
Zostało nam trochę czasu, zanim będę musiała wejść na scenę, więc czemu nie? Po jednej stronie sali stały okrągłe stoliki ze śnieżnobiałymi obrusami sięgającymi podłogi. Jeśli będę musiała się gdzieś schować, to jest to jakaś opcja. Miejsca nie były z góry ustalone i każdy siadał, gdzie mu się podobało. Dzieliliśmy stolik z Henke i Andreasem. Zostawiliśmy też wolne miejsce dla Bailiego, ale obawiam się, że teraz możemy potrzebować trzech.
– Powinienem przeprosić Simone – powiedział w pewnym momencie Beau, przerywając ciszę.
Kilka godzin wcześniej po Akademii zaczęło krążyć nagranie z meczu hokeja, przed którym ktoś dosypał coś do napoju Beau. Widać na nim, że przez cały ten czas Simone jest na widowni, a Beau napełnia swój bidon wodą z podajnika na chwilę przed pójściem do szatni. Nie była w stanie “zatruć” jego wody.
– Powinieneś – zgodził się z nim Andreas. – Idź do niej, jest przy makaronikach.
Beau przez chwilę się wahał, lecz w końcu zdecydował się posłuchać przyjaciela. Odszedł, zostawiając mnie samą z Andreasem i Henke.
Pris stanęła na środku sceny i zaczęła śpiewać:
We’re “damaged”, really “damaged”, but that does not make us “wise”. – Im dłużej śpiewała, tym pewniej brzmiała. – We’re not “special”, we’re not “different”, we don’t choose who lives or dies.
“Nie wybieramy, kto żyje czy umiera” – czy to Bailey wybrał tę piosenkę? Chyba nie mogli wybrać czegoś bardziej trafnego. Jedna z osób w tej sali myśli, że może wybierać, kto umiera, a my musimy ją powstrzymać.
 Let us be seventeen – zaśpiewał z nią Bailey, jak na dobrego 24-latka przystało.
Ich piosenka nie była długa, ba, była dobre półtorej minuty krótsza od mojej i Andreasa. Gdy skończyli, większość osób zaczęła klaskać, a kilka nawet zagwizdało.
– Zaraz nasza kolej – mruknął niezadowolony Andreas.
Jeszcze tylko kilka godzin i koniec.

Bailey

Po tym wejściu z Simone i Avą nie byłem w stanie opędzić się od ludzi. Za każdym razem jak ktoś proponował taniec, udawałem zajętego i uciekałem do ludzi, których znałem. Takim sposobem wylądowałem przy stoliku z Praveenem i Avą. Wcześniej siedziała przy nim jeszcze Simone, ale odeszła, by porozmawiać z Pris i Lance’em.
Ze swojego miejsca widziałem Willa, opierającego się o ścianę i rozmawiającego przez telefon. Wykorzystałbym swoją przegenialną umiejętność czytania z ust, gdyby nie zakrywał dłonią ust.
Po drugiej stronie sali stała Theresa Wilson. Ani ja, ani Logan z nią nie rozmawialiśmy. Nie wiedzieliśmy o niej za wiele, oprócz tego, że to ona chroniła Willa od kłopotów związanych ze sprowadzaniem rzeczy spoza Akademii. Czy to źle, że nie poświęciliśmy na nią więcej czasu? Nie chciałem o tym myśleć. Już na wstępie skreśliliśmy ją z listy poważnych zagrożeń, wiedząc, jaką odgrywa rolę.
Podniosłem do ust szklankę z sokiem, gdy Ava zapytała:
– Chcesz potem wpaść do mojego pokoju?
Omal się nie zakrztusiłem. W całym moim przedługim życiu, ani razu nie usłyszałem pytania, które w równym stopniu się nie spodziewałem.
– Co?!
Ona się zaśmiała, a Praveen spojrzał na nas jak na idiotów. Od początku balu co chwila spoglądał na drzwi, jakby spodziewał się, że zaraz wejdzie przez nie jego największy koszmar. Może miał rację, noc była jeszcze młoda.
– Czy moglibyście nie przy mnie?
– Czy moglibyśmy nie w ogóle? – zapytałem Avy, czując rumieńce zakłopotania wstępujące na moje policzki.
Dziewczyna jęknęła przeciągle.
– Żadna z was zabawa.
Nie byłem na tym balu dla zabawy, ale nie mogłem jej tego powiedzieć. Nie mogłem pójść z nią do pokoju z tego samego powodu, dla którego nie mogłem pić alkoholu, dostępnego dla najstarszych uczniów. To niego pilnowała Wilson. Nikt przecież nie chciał upijających się nieletnich.
Praveen kopnął mnie pod stołem i wskazując na coś za mną powiedział:
– Ona coś od ciebie chce.

Logan

Występ z Dre poszedł zaskakująco dobrze. Udało nam się nie pokłócić ani razu przed, podczas ani po nim! To było dla nas naprawdę ogromne osiągnięcie. Jak tylko zeszliśmy ze sceny, on udał się z powrotem do Henke, a ja postanowiłam zaczepić mojego ulubionego faceta na sali.
– Zatańcz ze mną, Bailey.
Tak szybko zerwał się na równe nogi, że jego krzesło wylądowałoby na ziemi, gdyby w porę go nie złapał. Czasem potrafił być taką fajtłapą, ale takiego go lubiłam. Gdyby wszystko wychodziłoby nam idealnie, życie stałoby się wyjątkowo nudne.
Wyciągnęłam do niego dłoń, a on bez zastanowienia ją chwycił. Może i widzieliśmy się codziennie i ciągle wymienialiśmy się informacjami o rozwiązywanej sprawie, ale brakowało mi takich chwil jak ta – kiedy mogliśmy oderwać się od pracy i zwyczajnie spędzić chociaż krótki moment w swoim towarzystwie, nie martwiąc się niczym innym.
Zaprowadziłam go na środek parkietu. To zawsze ja musiałam prowadzić w tej relacji, ale szczerze? Nie przeszkadzało mi to. Zostało nam trochę czasu do umówionego spotkania, chciałam wykorzystać ten czas jak najlepiej.
Zespół grał jakiś powolny utwór, który brzmiał jak ze ścieżki dźwiękowej Hanny Montany. Bailey objął mnie w talii, na co ja otoczyłam jego szyję ramionami, co okazało się trudniejsze, niż zakładałam. Wzrost powyżej metra siedemdziesiąt powinien być zakazany.
– Nie umiem tańczyć – powiedział nagle Bailey, zastygając w miejscu.
Czy właśnie sobie o tym przypomniał?
– Po prostu kołysz się tak jak ja.
Gdy usilnie próbowaliśmy uniknąć zmiażdżenia sobie wzajemnie stóp, obserwowałam, co dzieje się na parkiecie i wokół niego. Pris tańczyła z Lance’em, Andreas trzymał jakiś karton owinięty niebieskim papierem (nieco podejrzane), Ella rozmawiała z Willem pod drzwiami, a oparty o okno Beau patrzył się na mnie i Bailiego ze skrzyżowanymi ramionami. Czy był zazdrosny, że mój pierwszy taniec nie poszedł do niego? Zdarza się.
Bailey pochylił się, bym mogła bez problemu go usłyszeć:
– To całkiem miłe.
– Powinniśmy robić to częściej.
– Tańczyć czy brać takie sprawy? – zapytał żartobliwie.
Nie powiem, będzie brakowało mi pewnych aspektów tej sprawy, kiedy już z nią skończymy, ale naprawdę wolałabym trzymać się już z daleka od szkoły. Przeżyłam ją raz, na co mi więcej? Nawet, jeśli miałby przy mnie być Bailey. Nie, poprawka, bez niego w ogóle bym się nie zgodziła na powtórkę tego.
– Tańczyć. Szkoda tylko, że robimy tu za rodzeństwo.
Nawet, jeśli udawane i niespokrewnione ze sobą, nie wypadało nam robić niczego więcej. Oboje dobrze o tym wiedzieliśmy.
Przez następne półtorej minuty kołysaliśmy się w rytm wolnej melodii, nie odzywając się ani słowem, a jedynie patrząc sobie w oczy i czerpiąc przyjemność z tej rzadkiej, przyjemnej chwili... Która została przerwana przez koniec piosenki i pojawienie się Willa.
– Chodź, musimy pogadać – powiedział, ignorując obecność Bailiego.
Chwycił mnie za ramię i pociągnął w swoim kierunku.
– Hej! – krzyknęłam, wyrywając rękę z jego uścisku. Za kogo on się miał? – Nie dotykaj mnie. Cokolwiek chcesz powiedzieć, możesz to zrobić przy Bailim.
Wzrok Willa powędrował do Bailiego, który wyglądał, jakby był gotowy do walki, i jego mina zrzedła.
– Naprawdę nie mogę – odparł, siląc się na uśmiech. – To skomplikowane. Wytłumaczę ci, jak ze mną pójdziesz. Wszystko jest w porządku, chcę ci tylko coś pokazać.
Mimo protestów Bailiego, zgodziłam się pójść za Willem.

Bailey

Cholera, kurwa, jasna. Co on od niej chciał? Czemu niby nie mógł powiedzieć jej tego przy mnie, co? Pieprzony Will. Wcale nie czułem się lepiej ze świadomością, że był po naszej stronie i próbował nam pomóc. Ochłoń, Bailey, będzie dobrze.
Nie wiedziałem, na czym mam się skupić, za bardzo martwiłem się, co może stać się z Logan. Wyszła razem z Willem z sali, ostatni raz oglądając się na mnie, gdy przechodziła na drugą stronę drzwi.
Okej, nie, nie mogłem się tym martwić. Na pewno będzie z nią wszystko w porządku. To przecież Logan. Logan zawsze sobie ze wszystkim radzi.
Z rozmyślań o bezpieczeństwie Logan wyrwały mnie wibracje telefonu. Wyjąłem go z wewnętrznej kieszeni marynarki i spojrzałem na wyświetlacz. Stary Pierd. Szybko się odezwał.
Odszedłem na bok, z daleka od innych ludzi, i przyłożyłem telefon do ucha.
– Dobry wieczór i, z całym szacunkiem, ale czy pan sobie ze mnie kurwa żartuje? TAKA wiadomość i żadnego wyjaśnienia?
– Lindberg, uważaj na język.
Dziwnie było słyszeć moje prawdziwe nazwisko zamiast Turnera. Tęskniłem za dniami Lindberga, za jego niewinnością i tym, że nie musiał się uczyć, żeby zdawać testy w jakiejś idiotycznej szkole dla najbogatszych szczęściarzy. Lindberg wiódł wesołe i beztroskie życie, a Turner co chwilę ląduje w dołku rozpaczy.
– Tak, tak, a teraz niech pan mówi.
W wielkim skrócie opowiedział mi o tym, jak dostali wyniki badań Beau i porównali je z resztą. Na początku, z powodu jakiegoś dziwnego błędu, wyniki wskazywały na to, że Praveen i Beau dostali to samo, ale postanowili jeszcze raz to sprawdzić. Dzięki drugiemu badaniu dowiedzieli się, że Beau tak naprawdę nie stało się nic poważnego. Stracił przytomność, ale to jedyne, co mu się przytrafiło. Nic innego nie mogło mu się przytrafić.
– To podejrzane – powiedziałem w końcu. – Czy sam mógłby sobie to podać, wiedząc, że nic mu się nie stanie?
– Jeśli wiedział, to... tak, myślę, że tak. Uważaj na niego, Lindberg.
Rozejrzałem się po sali, szukając Beau, ale ślad po nim zaginął. O nie. O nie, nie, nie.

Logan

O co mu chodziło? Dobra, wyszłam z nim z sali bankietowej. Cały czas powtarzał, że musi pokazać mi coś w jednej z klas; że to ważne i muszę to zobaczyć na własne oczy, bo “to ważne dla dzisiejszych planów”. W porządku.
Zaprowadził mnie kilka sal dalej. Na drzwiach wisiała tabliczka z nazwą zajęć, jakie w środku prowadzono – socjologia. Oczywiście, że uczyli tu socjologii.
Uchylił drzwi i pozwolił mi wejść jako pierwszej. W środku świeciła się jedynie niewielka lampka przy biurku nauczyciela. Reszta pomieszczenia była spowita w ciemnościach. Rozejrzałam się za włącznikiem światła, ale nigdzie go nie widziałam.
Will zamknął za nami drzwi.
– Musiałem to zrobić – odezwał się cicho, a w jego głosie udało mi się dosłyszeć... skruchę? To nie brzmiało jak Will, którego znałam. – Nie miałem innego wyjścia.
– O czym ty mówisz?
Nagle dostrzegłam ruch w kącie sali. Wszystko tonęło w ciemności, ale widziałam zarys sylwetki osoby, w zastraszającym tempie zbliżającej się do Willa. Usłyszałam jedynie głośne stuknięcie metalowego przedmiotu o czaszkę Willa. Krzyk zastygł mi w gardle, gdy chłopak upadł na podłogę.
Przywołało mi to na myśl dzień, w którym to Bailey go tak znokautował. To wydawało się być wieki temu. Wtedy Bailey zrobił to, by mnie (czy też nas) przed nim ochronić, a teraz Will został zaatakowany, bym została bezbronna. Ale czy ja kiedykolwiek byłam bezbronna?
Zaczynałam żałować, że Bailey za nami nie poszedł.
Napastnik podszedł bliżej, wciąż chowając się w cieniach, a ja usilnie próbowałam dostrzec cokolwiek, co mogłoby zdradzić mi, kim on jest, ale on wolał zrobić to sam.
– On nie będzie nam potrzebny – odezwał się napastnik. – Jak mogłaś mnie tak zaniedbać tego wieczoru? Myślałem, że przyszliśmy tu razem. 


moje biedne ulubione dziecko takie niewinne, przywiązanie się do niego bardzo wszystko utrudniło, ale zrobiłam, co musiałam // JESZCZE TYLKO EPILOG 

2 komentarze:

  1. No tak. To że było z nim tak szybko okej, że tak łatwo kogoś obwiniał i że był takim niewinnym szczeniaczkiem. I że właściwie nikt go nie podejrzewał, no bo i po co. Ma sens. Still, jest uroczy.
    Logan?? Coś ty miała w głowie idąc gdzieś sama z Willem??
    Bailey?? Coś ty miał w głowie puszczając Logan samą??
    Czegoś was uczą w tej waszej szkole dla policjantów??
    Popieram worki od ziemniaków jako oficjalne stroje dla KEZu. To pewnie byłyby bardzo fancy worki od ziemniaków, więc czemu nie.
    Nadal liczę na jakiś spinoff, oczywiście.
    Weny!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taki dobry, taki miły, jak go nie kochać
      oni chyba teoretycznie nie byli w szkole dla policjantów bo nca działa trochę inaczej noale okej to zrozumiałe
      worki dla ziemniaków największym trendem modowym 2020 zobaczysz

      Usuń