08 lipca 2018

Naelektryzowany

Dzień mijał nam w całkiem przyjemnej atmosferze. Ptaki za oknem śpiewały, jadłem najlepsze na świecie czekoladowe naleśniki, a siedzący obok mnie Henke i Dre żartowali o aktualnym zaopatrzeniu stołówki. Uważali, że był w niej za mały wybór, chociaż tak naprawdę było tam tego tyle, że wystarczyłoby, by wykarmić trzy takie Akademie.
A, no tak, jeszcze Praveen walczył o życie w szpitalu, ale nikt nie zdawał się tym szczególnie przejmować, oprócz mnie i Logan. Najbardziej przejmowała się jednak Logan. Była przy nim, kiedy zaczęło mu odwalać. Razem z Beau, który też powinien być właśnie na stołówce, ale gdzieś zniknął.
Plotki o Preveenie rozniosły się po szkole tak szybko, że w ciągu pięciu minut już dokładnie wiedziałem, co się stało. Minutę później napisała do mnie Logan, żeby wyjaśnić. Miałem zamiar od razu się z nią spotkać i jakoś ją pocieszyć, ale uprzedził mnie Beau. Wszystkim się zajął.
Może i wypadałoby pomyśleć trochę o Preveenie i przykrości tego zdarzenia, ale moje myśli zaprzątał zapchany plan dnia. Miałem iść po zajęciach na spotkanie Stowarzyszenia Przyjaciół Natury, co odrzucało już samą nazwą. Chciałem też poświęcić trochę dnia na śledzenie Dre i Henke (głównie Henke). No i ktoś musi zadzwonić do szefa, wypytać go o to, co miał załatwić i opowiedzieć o nowych odkryciach. Poza tym, byłem w szkole, w wieku 23 lat, i za chwilę miałem mieć matematykę. Ten dzień zapowiadał się katastrofalnie.
Och, Bailey, na pewno nie, przesadzasz, możecie myśleć. O nie. Ani trochę nie przesadzam. Szkoła to okropne miejsce. Jestem na 85% pewien, że to właśnie tu powstaje większość koszmarów.
Ta szkoła ma z milion lat. Nie zdziwiłbym się, gdyby nawet duchy tu mieli. Bo przecież mają tu wszystko, czego się tylko zapragnie.
Szybko udało mi się znaleźć salę matematyczną. Za każdym razem, kiedy tam chodziłem, przypominałem sobie słowa Dre, kiedy mnie oprowadzał: “To najbardziej chujowe miejsce w całej szkole”. Nie mogłem się nie zgodzić. Matematyka sama w sobie była okropna, a sala matematyczna odrzucała swoim wyglądem i zapachem. Jakiś idiota uznał, że pomalowanie ścian na żółty kolor będzie dobrym pomysłem. Żółty kolor nigdy nie jest dobrym pomysłem, kojarzy się jedynie z sikami i tanim piwem – to właściwie to samo.
Nauczyciel przynudzał przez godzinę, wyjaśniając rzeczy, których kompletnie nie rozumiałem, a ja w tym czasie starałem się wyglądać, jakbym wiedział, o czym mówi. Tak naprawdę przez całą godzinę skupiałem się na siedzącymi rząd przede mną Wilhelmie i Elli. Wszyscy w grupie Dre i Pris wciąż powtarzali, że nie znoszą Wilhelma, ale Ella zdawała się nie mieć nic przeciwko jego towarzystwu. Siedzieli obok siebie i cały czas wymieniali się kartkami. Chociaż bardzo się wychylałem i gimnastykowałem, wyglądając przy tym jak ostatni kretyn, nie udało mi się przeczytać, co pisali. W którymś momencie nauczyciel zauważył moje wygibasy i zapytał, co robię. Jedyną odpowiedzią, jaka przyszła mi na myśl w tamtym momencie, było:
– No wie pan, trzeba się z rana porozciągać. Jak się pominie rozciąganie, to potem będzie tylko “Ałaaa, to mnie boli, tamto mnie boli...”
– Panie Turner, jeśli nie chce pan dostać dodatkowych prac po szkole, to lepiej przestań robić... cokolwiek robisz.
I tak właśnie minęła mi matematyka. Następna była ekonomia, na której również zanudzałem się na śmierć. Coś ciekawego zdarzyło się dopiero podczas przerwy między ekonomią a naukami politycznymi. Miałem dwadzieścia minut wolnego, które postanowiłem spędzić w jakiś pożyteczny sposób. Na przykład na śledzeniu Dre i Henke, którzy zniknęli zaraz po zakończeniu się lekcji. Chodzili zaskakująco szybko, co zmuszało mnie do niezłego wysiłku, żebym mógł dotrzymać im kroku. Trzymałem na tyle blisko, żeby widzieć, gdzie idą, ale wystarczająco daleko, żeby nie zauważyli, że za nimi łażę.
Zdawali się nieco zdenerwowani, albo może niepewni. Schodząc na dół po kamiennych schodach, trzymali się blisko siebie, trącając się co jakiś czas ramionami. Spieszyli się gdzieś i nie chcieli zmarnować ani minuty. Biła od nich ta aura sklepowego złodzieja, który czai się, żeby coś ukraść, ale jednocześnie boi się, że coś może pójść nie tak.
Stawiałem ostrożnie kroki, żeby przypadkiem nie usłyszeli, że za nimi idę.
– Nikt nie może się o tym dowiedzieć – syknął Dre do Henke.
– Andreas. – Dziwnie było mi słyszeć pełne imię Dre. Kilka sekund zajęło mi samo zorientowanie się, że to właśnie o Dre chodzi, tak przyzwyczaiłem się do tego skrótu. Nikt poza nauczycielami nie zwracał się do niego per Andreas. – Obaj będziemy mieli przejebane, jeśli ktoś się dowie.
To mnie zainteresowało. Co mogli planować? Cokolwiek to było, nie mogło być dobre. Może jakiś okropny żart kosztem nauczyciela lub jakiegoś ucznia? Chcieli coś ukraść albo zniszczyć? A może dilerka? Wszystkie opcje brzmiały ciekawie, więc nie mogłem tego tak po prostu zostawić. Jaki byłby ze mnie detektyw, gdybym tak po prostu teraz odszedł? Zły, oto jaki. Naprawdę okropny. Taki, którego Logan opieprzałaby za to przez dwie godziny, o ile nie dłużej.
Przeszli na sam dół. Poza naszą trójką nikogo tu nie było. Rzadko kiedy ktoś w ogóle kręcił się na dole. Podziemia zawsze były opustoszałe, chociaż to właśnie tam znajdowała się jedna z najciekawszych, przynajmniej według mnie, sal na terenie całej akademii.
Zastygłem w miejscu, kiedy Dre otwierał drzwi do sali filmowej. Weszli do środka, a Dre, zanim zamknął drzwi, rozejrzał się jeszcze, czy na pewno są sami. Stałem ukryty w cieniu schodów, nie mógł mnie stamtąd widzieć.
Bezszelestnie zamknął drzwi i już go nie było.
No dobra Bailey, czas na ciebie. To był mój moment. Stanąłem pod drzwiami. Odczekałem jeszcze z dwie minuty, cały czas przysłuchując się temu, co działo się w środku. Czy próbowali zepsuć projektor? Albo puścić jakiś nieprzyzwoity film? Chciałem przyłapać ich na gorącym uczynku.
– Jesteś pewien, że tu będzie w porządku? – Z tego miejsca ledwo słyszałem głos Henke.
– Nikt tu nie chodzi.
– Nie czuję się przez to ani trochę spokojniej. Może nie powinniśmy...
– Och, zamknij się. – odpowiedział mu Dre, a zaraz po tych słowach usłyszałem jakiś trzask ze środka.
To był moment, w którym wiedziałem, że muszę wejść do środka i sprawdzić, co się dzieje. Nie mogłem tak po prostu pozwolić im niszczyć mienia szkoły, prawda? Z drugiej strony, jako “uczeń” powinienem mieć na to wywalone i robić podobne rzeczy. Bycie dorosłym nastolatkiem było kretyńskie.
Szybkim ruchem otwarłem drzwi i wszedłem do środka. Wypatrzenie Dre i Henke w ciemności nie było prostym zadaniem, ale mi się udało. I widząc ich zrozumiałem, jak wielki błąd popełniłem. Jedynym, czego pragnąłem w tamtym momencie, to zapaść się pod ziemię. Było aż tak źle.
W całym moim życiu przytrafiły mi się tylko dwie takie chwile, kiedy naprawdę nie wiedziałem, co mam zrobić i po prostu zastygałem w miejscu. I nie były to niebezpieczne chwile. Nożownicy, ludzie ze spluwami, to pestka. Tamte dwie chwile działały na mnie znacznie mocniej i sprawiały, że czułem się cholernie niezręcznie. Pierwsza z nich rozegrała się siedem lat temu, kiedy zostałem sam w domu z bratem. Próbowałem zasnąć, ale Sebastian miał włączoną okropnie głośno muzykę u siebie, co mi to uniemożliwiało. Jako że byłem nierozgarniętym i nieumiejącym pukać szesnastolatkiem, to bez zastanowienia otwarłem drzwi do jego pokoju, żeby go opieprzyć. A potem zobaczyłem go w łóżku z jakąś dziewczyną i zamarłem w pół słowa. Druga z tych chwil trwała teraz, gdy wtargnąłem do sali filmowej, by zobaczyć w środku Dre i Henke obściskujących się w najlepsze na jednym z foteli. Wybrali sobie do tego bardzo niefortunne miejsce.
Jak tylko mnie zauważyli, odskoczyli od siebie jak oparzeni, przez co Henke niemal upadł do tyłu przez jeden z foteli. Oboje wyrzucili z siebie długie wiązanki przekleństw, ale żaden z nich nie odważył się spojrzeć mi w oczy. Chyba nigdy nie widziałem równie zawstydzonej pary ludzi, jak oni. Dre wbił wzrok w ziemię, a policzki Dre rozpaliły się czerwienią.
– Och – wydusiłem z siebie. To jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogłem powiedzieć w tym momencie. – Nie wiedziałem, że wy... tu jesteście. Usłyszałem hałas i... No. – Kompletnie nie wiedziałem, jak się wysłowić i tylko robiłem z siebie większego debila.
Co powinno się powiedzieć do dwóch chłopaków, których przyłapało się na całowaniu? “Dobrze dla was”? “Gratulacje”? Czy coś bardziej jak “Bawcie się dobrze”? Wszystko wydawało się być takie nie na miejscu.
– Nie powiem nikomu – zapewniłem ich.
Szczerze wątpiłem, żeby ich związek, czy czymkolwiek to było, miał wpływ na nasze śledztwo. Nie miałem powodu, żeby to rozpowiadać. Nie ujawnia się ludzi bez ich zgody.
Mogłem to też wykorzystać w przyszłości, żeby coś z nich wydobyć.
Andreas odezwał się jako pierwszy. Wciąż wyglądał niepewnie jak nigdy. Przez ten krótki czas, jaki go znałem, zawsze sprawiał wrażenie nie obawiającego się niczego lidera, a tu wyglądał jak spłoszona sarenka.
– Lepiej, żeby tak było. Nie możesz nikomu powiedzieć.
– Czemu się z tym tak ukrywacie? Przecież to nic złego.
Henke prychnął i szybkim ruchem poprawił swoje włosy.
– Nic złego? Nie tutaj.
– Ludzie nie są tu szczególnie akceptujący – wyjaśnił Dre, zbierając z podłogi swoje rzeczy.
Nie potrafiłem sobie wyobrazić, jak okropne może to dla nich być. Nie móc być sobą, nie móc lubić, kogo lubią. Takie życie musiało być naprawdę do dupy.
– Ta, prędzej zaakceptują dilerów, niż parę gejów. Od tamtych przynajmniej mogą dostać coś dobrego – mruknął z odrazą Henke.
– Chodzi ci o Ellę?
Skrzywił się na dźwięk jej imienia. Nie lubili się? Już gubiłem się w ich przyjaźniach. Na początku wszyscy zdawali się taką zgraną i uwielbiającą swoje towarzystwo grupą. A jednak niektórzy z nich za sobą nie przepadali.
– O Ellę, Willa i kogokolwiek, kto nimi rządzi. To oczywiste, że w szkole jest ktoś jeszcze, kto pociąga za sznurki. Może i wyglądają na mądrych, ale ta dwójka nie jest na tyle rozgarnięta, żeby rozprowadzać to gówno i nie dać się złapać przez tak długi czas.
Na moment zapanowała między nami cisza. Słowa Henke mocno mnie uderzyły. Miał rację. I brzmiał na przekonanego, że wie, co mówi. Jego słowa potwierdzały też, że Will był w to zamieszany. Z każdą chwilą robiło się ciekawiej.
Dre podszedł do niego i objął go ramieniem.
– Przyjaźnił się z Alice – powiedział do mnie cicho Dre. – Nie żyje.
– Przykro mi.
– Więc chyba rozumiesz, dlaczego wolałbym, żebyś trzymał się z daleka od tego gówna – warknął do mnie Henke w tym samym momencie, w którym zabrzmiał dzwonek kończący przerwę.  

***

Po skończonych zajęciach, kiedy została mi chwila czasu przed tragicznie zapowiadającym się spotkaniem Stowarzyszenia Przyjaciół Natury, spotkałem się z Logan w ogrodach. Udało nam się znaleźć miejsce z dala od innych ludzi, żeby móc spokojnie porozmawiać i podzielić się najnowszymi faktami.
– Jak ci mija dzień, siostrzyczko? Udało ci się już zniszczyć komuś samopoczucie?
– Jak miałam to zrobić, skoro prawie w ogóle cię dzisiaj nie widziałam? I nie nazywaj mnie siostrzyczką. To obrzydliwe.
– To satysfakcjonujące.
Wzbudzanie zdenerwowania w Logan było moją ulubioną rozrywką w czasie wolnym. To było tak proste do wykonania, a efekty były przekomiczne. Przypominała chihuahuę szykującą się do walki.
– To wkurzające.
– Taki jest zamysł.
– Jesteś idiotą – mruknęła, kręcąc głową z dezaprobatą.
Usiedliśmy na trawie kawałek przed boiskiem do piłki nożnej. Kilku chłopaków właśnie trenowało, co przypomniało mi o zbliżających się naborach do drużyny hokeja. Nie zależało mi szczególnie na dostaniu się do drużyny, ale umożliwiało to zbliżenie się do chłopaków, czego akurat w tej chwili potrzebowałem.
– Jak tam Beau? Wyznaliście już sobie miłość? – wypaliłem, nie potrafiąc się powstrzymać.
Może i byłem troszeczkę zgorzkniały przez to, że spędzała z nim tak dużo czasu, kiedy mogła go poświęcić na zbliżanie się do innych osób. Nie byliśmy tu, żeby szukać randek, tylko narkotyków. Chociaż, jeśli już musiała z kimś kręcić, to Beau wydawał się najporządniejszą opcją.
– Nie i nie planujemy tego robić. Za kogo ty mnie masz?
– Mam odpowiedzieć szczerze?
– Zresztą, nieważne. Coś nowego?
Oczywiście nie mogłem powiedzieć jej o Andreasie i Henke, nie chciałem ich tak zdradzać. Przyda mi się ich potencjalne zaufanie. Za to opowiedziałem jej o Willu i o tym, że Henke twierdzi, że ktoś kieruje nim i Ellą.
– Podejrzewaliśmy to. Teraz musimy tylko złapać tę osobę.
– Czyli musimy zakumplować się z Ellą i tamtym kretynem? Fuj.
– Mi też się to nie podoba, ale musimy się dowiedzieć, od kogo dostają towar.
Gdyby to były sympatyczniejsze osoby, jak chociażby Pris, Dre czy Beau, operacja byłaby o wiele łatwiejsza. Ale oczywiście musiało paść na dwie najgorsze osoby. Właściwie nie wiedziałem o nich wiele, ale jak na razie za nimi nie przepadałem.
– Tak, wiem. Ja też.
– Ale jesteśmy świetną drużyną i na pewno sobie poradzimy.
– My? Świetną drużyną? Nie pomyliłeś nas z kimś innym?
Uśmiechnąłem się, przypominając sobie wszystkie nasze udane akcje. Było ich o wiele więcej, niż tych nieudanych. Tak, uważałem nas za świetną drużynę. Niekoniecznie kompetentną, ale dobrą.
Gdy układałem sobie w głowie odpowiedź, przyszła do mnie wiadomość od szefa.
Stary Pierd: “Spotkanie. Jutro o 23. Lokalizację dostaniecie godzinę wcześniej.”
Pokazałem Logan esemesa. Jej twarz wyglądała na bardziej skupioną, niż zwykle. Jak skończyła czytać, jej wzrok znów wrócił do mnie.
– Nocna eskapada brzmi świetnie. Potrzebuję czegoś takiego... I czy ty masz szefa zapisanego jako “Starego Pierda”?
Wzruszyłem ramionami.
– Czy to nie trafne?
Szef wyglądał i zwykle zachowywał się jak dinozaur. Czasem ciężko było stwierdzić, czy ma 50 lat, czy 150.
– A jak masz mnie zapisaną?
– Nie zaprzątaj sobie tym głowy.
Gdyby się dowiedziała, to już bym nie żył.



2 komentarze:

  1. Może byłoby lepiej, gdyby to Bailey jej powiedział, niż gdyby dowiedziała się sama.
    Jestem sobą trochę zawiedziona, że nie podejrzewałam Dre i Henke. Ich imiona mnie rozpraszały. (Henke, serio? Kto tak krzywdzi dziecko?) Jestem pozytywnie zaskoczona, że Bailey nie wypaplał wszystkiego Logan, nie spodziewałam się tego po nim. Dobrze wiedzieć, że ma trochę przyzwoitości.
    To trochę przykre, że Bailey porównuje Logan do tej małej szczekającej końcówki od mopa (chociaż to chyba jednak york, conie?? one wszystkie są tak samo irytujące.) Chyba sobie nie zasłużyła.
    Mam nadzieję, że Baileymu prawdziwe śledztwo pójdzie lepiej, niż podglądanie Dre i Henka.
    Weny!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jakiegoś powodu nie dostałam maila o komentarzu, ehh.
      Nie, myślę, że nie.
      Well, Henke nie ma na imię Henke. Ma na imię Evan. To było wcześniej. I oczywiście, że niczego nie powiedział, byłby debilem, gdyby to zrobił.
      Lmao małe psy są okropne. Jeszcze jako tako szanuję maltańczyki tho.
      Chyba trochę go przeceniasz.
      Wzajemnie!!

      Usuń